Każdy rodzic chciałby, żeby jego dziecko było wyjątkowe i osiągnęło w życiu jak najwięcej. Niektórzy marzą o tym, że ich pociechy w przyszłości zmienią świat. A co, gdyby okazało się, że niektórzy rodzą się urodzeni do bycia wybitną jednostką? Właśnie w to wierzą niektóre osoby, które pokolenie młodych niepokornych nazwało „dziećmi indygo”. Kim właściwie są i czy rzeczywiście istnieją?
Na skróty
Czym jest dziecko indygo?
Termin dzieci indygo został stworzony przez parapsycholog Nancy Ann Tappe – i nie dajmy się tu zmylić słowu psycholog, bo chociaż koncepcje Tappe z pewnością można uznać za ciekawe, to z pewnością nie mają za sobą żadnego wsparcia naukowego. Dzieci indygo to według Tappe nowe pokolenie wyjątkowe, posiadające specjalne zdolności (czasem wręcz nadnaturalne), wyjątkowo utalentowane i wrażliwe.
Według Tappe późne lata 60. to okres, kiedy rodziły się dzieci indygo po raz pierwszy – współcześnie jednak miałoby się ich pojawiać na świecie coraz więcej. Określenie „dziecko indygo” bierze się od koloru auru, którą według Tappe da się wyczuć wokół tych ponadprzeciętnych jednostek. W teorii Tappe dziecko indygo jest empatyczne i ciekawe świata, ma dość grania według starych reguł i pociąga je wolność oraz anarchia, odczuwa potrzebę zmiany i aktywnego działania na rzecz lepszego jutra. Przez to dziecko indygo dla rodziny i znajomych może wydawać się nieco specyficzne, być może wręcz nadpobudliwe. Mimo tego dzieci indygo są ponadprzeciętnie inteligentne i opierają się wszelkim narzędziom władzy.
Czy dzieci indygo są wśród nas?
Jak rozpoznać dziecko indygo? Wygląd tych indywiduów jest nie do przeoczenia: mają najczęściej dwoje oczu i uszu, usta, nos, parę rąk i nóg, a czasem nawet i włosy o różnorodnej długości. Czy po świecie rzeczywiście błąkają się niepowtarzalne dusze, przyszli zbawcy naszego świata, mali rewolucjoniści zesłani nam przez gwiazdy? Cóż, mało prawdopodobne, ale chociaż w wyznawcach teorii o dzieciach indygo niektórzy widzą łatwy cel do wyśmiewania, to w ich nadziejach pokładanych w swoich pociechach znaleźć można nieco prawdy.
Krytycy koncepcji dzieci indygo zwracają uwagę na to, jak wiele cech owych specjalnych maluchów pokrywa się z… ADHD, czyli zespołu nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Chociaż to zaburzenie do dziś jest stygmatyzowane zarówno wśród dzieci, jak i u dorosłych, to współcześnie ADHD zdiagnozowano u prawie 10% dzieci i około 5% dorosłych. Czy powstanie konceptu dzieci indygo przypisać można rodzicom, którzy nie mogli pogodzić się z ówcześnie postrzeganą jak wyrok diagnozą u swego dziecka, zamiast tego przypisując mu kosmiczną wyjątkowość? Być może, ale najważniejsze jest to, że w ADHD nie ma żadnego powodu do wstydu. To zaburzenie jak każde inne, z którym przy odpowiedniej terapii można walczyć i które w żaden sposób nie czyni człowieka gorszym.
Kim są współczesne dzieci indygo?
Według Tappe dzieci indygo wyróżniała wyjątkowa potrzeba zmiany, zrywanie ze statusem quo i walka z establishmentem i władzą. Wszystkie te cechy wydają się pasować nie do kosmicznego pokolenia małych mesjaszy, ale raczej do… pokolenia Z, czyli generacji urodzonej po roku 1955, a przed rokiem 2012. Młodsze osoby, mimo zarzutów co do roszczeniowości czy lenistwa, w rzeczywistości w porównaniu z poprzednimi pokoleniami zwracają o wiele większą uwagę na problemy socjopolityczne, chętniej angażują się w działalność aktywistyczną i podważają to, co dla wielu z nas, przedstawiciela pokolenia Y i X, wydawało się niemożliwym do zakwestionowania monolitem.
„Zetki” zwykle wykazują się większą świadomością społeczną, ambicją i tolerancją wobec mniejszości i grup mniej uprzywilejowanych. Chociaż nam, starszym i bardziej doświadczonym, łatwo kręcić nosem, to prawda jest taka, że możemy od pokolenia Z – naszych „dzieci indygo” wiele się nauczy.
Artykuł sponsorowany.